Nasza
szkoła jest taka,
że codziennie inna draka.
Dyrektor nie chce wstawić ławeczek,
Bo mu szkoda kilku stóweczek.
Na dodatek się rozchorujemy albo raczej zamarzniemy.
Pan Bazylewicz mniej pałek wstawia,
Ale dalej dużo wymaga.
Kto pani Gąsowskiej spokój zakłóci,
Tego za drzwi wyrzuci.
Pan Markowski prościzny się chwyta
I nas pokolei z listy pyta.
Nie pomoże żadna ściąga,
Kiedy pani Wiśniewska do
odpowiedzi wyciąga.
Pani Gorajewska od Polaka
też jest bardzo znana
I przez swoja klasę
szczególnie lubiana.
Na matmie każdy cicho siedzi,
Bo pani Bryzgiel wzrokiem śledzi.
Pani Kupidłowska też ją naśladuje,
a jak trzeba, to stawia dwóje.
U pana Eberhardta trzeba wyciągać z
główki,
Bo inaczej pałka z pięciominutówki.
U pani Wojciechowskiej musi się robić
co trzeba,
Bo pani swoich zasad przestrzega.
W pani Sztachelskiej uczniowie się
kochają
I ją bardzo, bardzo uwielbiają.
Nie możemy siedzieć w barze,
Bo pani Tuszyńska uczyć się każe.
Pani Zastocka coś pod nosem na nas mruczy,
Ale niemieckiego nas nauczy.
Na punkcie pana Tyborskiego - tego od
anglika,
Każda dziewczyna dostaje bzika.
Pan Orzechowski w siatkę z nami grywa,
ale i tak często przegrywa.
Pani Mikuć także w siatkę z nami gra
I wielki szacunek dla nas ma.
Na religii sporo chudniemy,
Bo długie notatki piszemy.
Gdy mamy problem - prosta droga,
Wystarczy iść do psychologa.
Ale już dosyć o tej szkole,
Bo ja przyjemniejsze rzeczy wolę !!!