Sukces dziewcząt LO
Dodane przez kjoanna dnia 12/11/2012 14:20:56
15 listopada 2012 roku w Olecku odbyły się Mistrzostwa Rejonu szkół ponadgimnazjalnych w tenisa stołowego. Drużyna naszego liceum w składzie: Monika Wądołowska, Katarzyna Sadowska i Żaneta Narewska wywalczyła w kategorii dziewcząt drugie miejsce spośród 8 zgłoszonych drużyn i awansowała do FINAŁU WOJEWÓDZTWA, który odbędzie się w marcu 2013 roku. Dziewczęta przegrały jednynie finał z ILO Giżycko 2-3. Przypomnę tylko, że wcześniej nasza drużyna była bezapelacyjnie najlepsze w Powiecie Ełckim. Serdecznie gratulujemy i życzymy sukcesów w FINALE.
A tak o swojej przygodzie z tenisem stołowym opowiada Monika:
„Moja przygoda z tenisem zaczęła się (o ile dobrze pamiętam) w pierwszej klasie szkoły podstawowej, gdy miałam siedem lat. Od zawsze fascynowałam się sztuczkami, które mój wujek umiał wykonać za pomocą małej, białej piłeczki i paletki. Prosiłam go, żeby mnie tak nauczył, więc w końcu wziął mnie na trening tenisa stołowego. Weszłam na salę i od razu wiedziałam, że właśnie to chcę robić przez resztę kolejnych lat. Na sali stało kilka stołów, przy których trenowali zawodnicy. Wraz z moja koleżanką Kasią, z którą do tej pory odnoszę sukcesy, usiadłyśmy na ławce i podziwiałyśmy grę innych, marząc, by kiedyś zagrać tak samo dobrze, a może nawet i lepiej. ...
Rozszerzona zawartość newsa
15 listopada 2012 roku w Giżycku odbyły się Mistrzostwa Rejonu szkół ponadgimnazjalnych w tenisa stołowego. Drużyna naszego liceum w składzie: Monika Wądołowska, Katarzyna Sadowska i Żaneta Narewska wywalczyła w kategorii dziewcząt drugie miejsce spośród 8 zgłoszonych drużyn i awansowała do FINAŁU WOJEWÓDZTWA, który odbędzie się w marcu 2013 roku. Dziewczęta przegrały jednynie finał z ILO Giżycko 2-3. Serdecznie gratulujemy i życzymy sukcesów w dalszych rozgrywkach, które już niebawem.
A tak o swojej przygodzie z tenisem stołowym opowiada Monika:
„Moja przygoda z tenisem zaczęła się (o ile dobrze pamiętam) w pierwszej klasie szkoły podstawowej, gdy miałam siedem lat. Od zawsze fascynowałam się sztuczkami, które mój wujek umiał wykonać za pomocą małej, białej piłeczki i paletki. Prosiłam go, żeby mnie tak nauczył, więc w końcu wziął mnie na trening tenisa stołowego. Weszłam na salę i od razu wiedziałam, że właśnie to chcę robić przez resztę kolejnych lat. Na sali stało kilka stołów, przy których trenowali zawodnicy. Wraz z moja koleżanką Kasią, z którą do tej pory odnoszę sukcesy, usiadłyśmy na ławce i podziwiałyśmy grę innych, marząc, by kiedyś zagrać tak samo dobrze, a może nawet i lepiej.
I tak się zaczęło. Trener, Józef Świder, zapisał nas na treningi, które odbywały się we wtorki i piątki (do tej pory odbywają się w te same dni). Powoli uczyłyśmy się grać. Od najmniejszych szczegółów, takich jak trzymanie paletki, serwowanie, odpowiednia pozycja do ataku, podkręcania czy podcinania piłeczki. I w końcu pierwsze zawody, które oczywiście zakończyły się porażką Przedostatnie miejsce było naprawdę zaszczytem. Pierwsze nerwy, zmagania się ze swoim stresem, rywalizacja z ludźmi, których nie znaliśmy (wcześniej trenowaliśmy w Drygałach, jest to wioska, więc wszyscy się znali). Lecz nie przejmowaliśmy się tym, że przegrywaliśmy.
Minął rok, dwa, trzy. Z czasem narastała fascynacja grą. Każdy ma coś, co kocha. To jak muzyka, taniec czy śpiew. Po prostu gdy gram w tenisa, nic innego się nie liczy. Jest tylko stół, paletka, piłeczka i przeciwnik. Nie myślę wtedy o niczym, tylko o tym, by następny punkt był mój. Skupiam się na tym, by zaskoczyć czymś przeciwnika. Daję z siebie wszystko. I to jest najważniejsze, bo bez tego tak naprawdę nic bym nie osiągnęła. Kocham to, co robię, więc wkładam w to całe serce. Myślę, że bez tego nie można osiągnąć sukcesu. W sporcie chodzi o poświęcenie, wytrwałość, determinację. Chyba każdy prawdziwy sportowiec, czy jest to piłkarz, tenisista, siatkarz, każdy musi się tym kierować.
Mijały lata. Pierwsze sukcesy, pierwsze puchary, medale, mistrzostwa. Gdy wchodzę na podium, czuję dumę, widzę ludzi, którzy są ze mnie dumni i uśmiechają się do mnie, bo to ja należę do najlepszych. Nic więcej mi nie trzeba. To jest moją motywacją do dalszych treningów, dalszego doskonalenia się. Uwielbiam te chwile, gdy przychodzę do domu w ręku trzymając puchar i wtedy rodzice zaczynają mi gratulować, a w oczach młodszej siostry widzę zachwyt (bardziej pucharem niż mną), która mówi mi, że kiedyś też taka będzie, że chce brać ze mnie przykład. To cudowne uczucie.
Jest jeszcze coś, co należy do najważniejszych elementów tenisa stołowego. To trener i drużyna. Dzięki treningom każdy ze sobą bardziej się związał. Chociaż niekiedy bywają kłótnie, to jednak bez siebie nic byśmy nie osiągnęli (jak np. pierwszego miejsca w mistrzostwach szkół ełckich z 30 października). Na zawodach każdy wzajemnie się wspiera, mimo że jest to gra indywidualna, kibicujemy sobie wzajemnie, dodając otuchy. Niekiedy zdarzają się zawody zespołowe, tzw. debel. Wtedy grają dwie osoby w drużynie. Potrzeba zgrania, co w naszej drużynie na szczęście istnieje. Muszę także wspomnieć o naszym trenerze, który prowadzi drużyny ponad 30 lat. Jest już starszym człowiekiem, który pomimo swych prywatnych problemów poświęca nam czas. Gdyby nie on, zapewne Drygały nie byłyby znane w tylu miejscach. Dzięki niemu osiągamy sukcesy, rozwijamy się. To on daje nam możliwość robienia tego, co kochamy. W pewnej mierze nasze sukcesy są podziękowaniem za jego trud i poświęcenia.
Czekają mnie (jak i koleżanki z drużyny) szczególnie wyczerpujące treningi, gdyż ostatnio zdobyłyśmy mistrzostwo powiatu, co zagwarantowało nam przejście do następnego etapu. Tenis jest moim odprężeniem, wiec dopóki czas pozwoli, mam zamiar kontynuować grę i udoskonalać swoje umiejętności. W końcu każdy ma swoje cele i ambicje w życiu.”