Dzień integracji klas pierwszych odbył się 26 września 2019 roku od godziny 8:30 do mniej więcej 14 z kawałkiem, w towarzystwie nietuzinkowych uczniów klasy drugiej LO, która zorganizowała całą zabawę. Tego dnia odbyły się wszelakiego rodzaju zawody i konkurencje, które miały na celu je zintegrować i pokazać, że nastolatkowie z klas pierwszych nie są sami w sytuacji, gdzie wszyscy jesteśmy sobie obcy oraz się nie znamy, gdzie wszyscy zaczynamy od początku.
Dzień ten rozpoczął się pod szkołą w ramach zbiórki, jednak pierwszą atrakcją była wizyta w Muzeum Historycznym w Ełku i zwiedzenie oraz możliwość wejścia do starych wagonów, które używane były jeszcze za czasów wojennych. Przewodnik, bo chyba tak mogę nazwać osobę, która nam przedstawiała zabytki, opowiadał o wszystkim tak ciekawie, że wszyscy chętnie go słuchaliśmy. Zostaliśmy podzieleni na dwie mniejsze grupy, ponieważ było nas zbyt dużo, żeby w jednej gromadzie zadowalać się czasem spędzonym w tym zacnym miejscu. Podczas gdy jedna grupa miała okazję wejść i zobaczyć, jak wyglądały stare wagony /wśród nich pocztowy!/druga przebywała w budynku, gdzie sam autor wystawy opowiadał o dziejach Ełku- obejrzeliśmy archiwalne zdjęcia naszego miasta, poznaliśmy jego początki…
Zaskakującym wydał mi się fakt, że właśnie tu w Ełku wydawano kiedyś najwięcej książek w j. polskim- zawdzięczamy to drukarni Małeckich , również tu w Ełku przed wojną przebywał dobrze ,że krótko/ Adolf Hitler, brr…
Do Sypitek, bo tam miały odbyć się ustalone wcześniej zawody między klasami pierwszymi oraz pieczenie kiełbasek, pojechaliśmy wszyscy koleją wąskotorową. Bardzo mi się to podobało, gdyż na co dzień w obecnych czasach nie mamy takiej okazji, więc było to nowe i doprawdy ciekawe doświadczenie. W wagonach pociągu uczniowie klasy drugiej przedstawiły nam ciekawostki dotyczące niesamowitych naukowców- Drzewieckiego, Łukasiewicza, Prószyńskiego…Uważam, że mieli oni prawie tak duży wpływ na nasze obecne życie jak Kopernik czy Skłodowska. Bowiem to ich wynalazki- stabilizator obrazu, lampa naftowa, statek podwodny- choć obecnie zapewne unowocześnione- umożliwiają nam między innymi przebywanie w oświetlonym pomieszczeniu, komunikację czy robienie pięknych zdjęć telefonem komórkowym. Najbardziej spodobała mi się historia niejakiej Marii Skłodowskiej-Curie, pierwszej kobiety, która otrzymała dwukrotnie Nagrodę Nobla…Pokazała ona, że przedstawicielki płci pięknej również mogą spełniać się w naukach ścisłych…
Na miejscu – w FABRYCE SZALONYCH NAUKOWCÓW-w Sypitkach- wszystkie klasy usiadły przy stołach suto zastawionych nie wiktuałami a kartkami, mazakami, plasteliną, nożyczkami…, aby chwilę odpocząć, po czym odbyła się pierwsza konkurencja. Polegała ona na wymyśleniu przez nas szyfru, którym zakodujemy imię naszego wspaniałego wychowawcy, choć w naszym przypadku (jak i właściwie w przypadku wszystkich klas pierwszych) wychowawczyń. Na wykonanie zadania mieliśmy, żeby nie skłamać, około 15 minut. Wszyscy wykonali je z powodzeniem i jestem zdania, że każdy wykonał wspaniałą pracę. Pomysły nasze były zaskakujące i zapewne trójka polskich studentów , którzy złamali szyfr ENIGMY, nie poradziłaby sobie z zadaniem lepiej!
Weronika Pałuska
Po opisanej powyżej konkurencji mogliśmy zadowolić się samodzielnie upieczonymi nad ogniskiem kiełbaskami bądź innymi artykułami spożywczymi, jeśli mieliśmy na to ochotę. Chwilę po tym rozpoczęła się druga, moim zdaniem najciekawsza i najzabawniejsza, konkurencja. Polegała na wyklejeniu plasteliną karykatury wychowawcy klasy- pierwszej, rzecz jasna! . Jeśli mam być szczera, tylko jedna klasa - nasza - odważyła się przedstawić panią Makarewicz w tej gorszej i groźniejszej odsłonie. Drżały nam ręce, ale ubaw był po pachy! Żeby nie przerazić nowo poznanej wychowawczyni, nasza koleżanka zadbała o to, by wyjątkowo ciekawie opowiedzieć o karykaturze /na szczęście wiedział, czym jest eufemizm!/. Wyszło jej wyśmienicie, ponieważ wszyscy, wraz z wychowawcą, się śmiali.
Ostatnią konkurencją, w której mieliśmy okazję wykazać się własną wyobraźnią i pomysłowością, było przedstawienie naukowców wymyślonych przez nas bądź już istniejących /ale takich, których szaleńcami nazwać można by!/, którzy byli autorami przełomowego odkrycia. Uważam, że w tej konkurencji nie było lepszych czy gorszych, ponieważ wszyscy włożyliśmy w nią dużo pracy przed spotkaniem integracyjnym. Należało przebrać naukowca, ucharakteryzować, przygotować opowieść o nim i o jego nietypowym wynalazku. Rewelacyjnie spisali się wszyscy! Niektórzy nawet stanęli na wysokości zadania i odważyli się wziąć mikrofon do ręki, aby zaprezentować swojego wynalazcę. Niesamowite przeżycie, wyśmienita zabawa!
Po trzeciej i ostatniej konkurencji /kalambury/ wróciliśmy do wagonów kolejki wąskotorowej, aby wrócić do Ełku i rozejść się w swoje strony. Ognisko dogasiliśmy, teren posprzątaliśmy, głośnik i inne ważne materiały integrujące nas pozbieraliśmy…
Dzień ten uważam za szczególny, ale też potrzebny, ponieważ pomógł naszej klasie, jak i właściwie innym klasom pierwszym, poznać swoje mocne strony, i oczywiście zobaczyć siebie od innej strony, tej kreatywnej… Wszystkie konkurencje były wspaniałe, ale najbardziej podobało mi się wyklejanie plasteliną karykatury wychowawcy, gdyż wszyscy bardzo się przy tym uśmialiśmy. Dzień integracji przebiegł w miłym gronie nowych znajomych, mogliśmy się otworzyć i pokazać, jacy jesteśmy poza szkołą. Chciałabym, aby taki dzień się kiedyś powtórzył. Może nie pod taką samą nazwą, ale polegający na tym samym.